Kobi
Administrator
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 405
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 0:17, 12 Lut 2009 |
|
Po drugiej stronie rzeki, naprzeciw terenu filii byłego obozu Gross-Rosen znajduje się kolejny podziemny kompleks.
[link widoczny dla zalogowanych]
Źródło: geoportal
Kilka relacji dotyczących tego miejsca, a pochodzących z zeznań świadków pochodzących z publikacji „Przeżyliśmy Gross-Rosen” wydanej w 1982 roku. Janusz Karpiński - nr obozowy P 3065 na temat alarmu przeciwlotniczego z kwietnia 1945 roku: „"(…) w wielkim pośpiechu ogłoszono apel całego obozu i popędzono nas do lochów znajdujących się pod górą po drugiej stronie Bobru, nieopodal obozu. Biegnąc, z daleka zobaczyliśmy wybity w zboczu góry duży otwór. W ten otwór wbiegliśmy popędzani przez esesmanów i szczuci psami. Przekroczyliśmy potężną bramę zrobioną z żelaza, która po naszym wejściu szczelnie zamknęła otwór. Kilka metrów za tą bramą znajdowała się druga brama zrobiona z żelaznej kratownicy, która również za nami została zamknięta. Wpędzono nas do długiego korytarza, bardzo wysokiego, wykutego w skale, bez obudowy. Po bokach leżały żelazne rury, pręty metalowe, druty. Korytarz był oświetlony bardzo słabym światłem. Jakie to było oświetlenie nie pamiętam. Następnie popędzono nas do obszernej hali również wykutej w skale. Nie była ona zabudowana. Było tam ciemno. Trochę światła wpadającego z korytarza bardzo mało oświetlało halę, tak, że trudno było coś dokładnie zauważyć. Hala ta musiała być bardzo obszerna, skoro wszyscy więźniowie tam się zmieścili. Gdy zamknęły się za nami żelazne wrota ogarnął nas strach i niepewność. Sądziliśmy, że tu będą mogli nas zagazować... Zwróciłem się do jednego z zapytaniem (po niemiecku), czy nie chcą nas tutaj wykończyć gazem. Odpowiedział po polsku, że tu gazów nie użyją, gdyż są porobione wywietrzniki do samego szczytu góry.... Przypuszczaliśmy, że budują tam jakąś fabrykę."
Antoni Grząka - nr obozowy P 4217, początek 1945 roku: „Oglądaliśmy z przerażeniem przeciągające gromady ewakuowanych więźniów z Auschwitz i innych obozów położonych na wschód od nas. Widzieliśmy, jak wpędzano te gromady na noc w lochy wyżłobione w pobliskim zboczu wzgórza, skąd po każdym takim noclegu wynoszono kupy trupów, uduszonych brakiem powietrza".
Za Bobrem tak naprawdę znajdują się dwa schrony podziemne, które planowo miały dopiero zostać połączone ze sobą jednak najprawdopodobniej nie doszło do tego. Pierwszy z nich znajduje się przy ulicy Wiejskiej zaraz za wiaduktem kolejowym. Są to korytarze z małymi bocznymi pomieszczeniami, wykute w skale, biegnące wzdłuż ulicy, obetonowane, a miejscami wykończone cegłą. Posiadają one trzy znane wejścia z wartowniami i śluzami, wraz ze ścianami przeciwwybuchowymi naprzeciw wejść. Są tam też dwie wieże będące czerpniami powietrza. Były to schrony przeciwlotnicze, przeznaczone dla mieszkańców okolicznych domów. W okresie powojennym pomieszczenia te były przewidziane też jako schrony dla ludności, ale porzucone w związku z brakiem funduszy na ich konserwację ulegają powolnej dewastacji. W pewnym okresie były wykorzystywane jako pieczarkarnie.
[link widoczny dla zalogowanych]
Jednak to nie do tych schronów zapędzano więźniów obozu podczas nalotów. Jeden z więźniów opisuje jak w połowie lutego 1945 po ogłoszeniu alarmu przeciwlotniczego obserwowano jak mieszkańcy miasteczka udają się do schronów przeciwlotniczych zlokalizowanych w stoku góry około 200 metrów od obozu. "Alarm dotyczył też więźniów, polecono przerwać pracę i wyjść z fabryki w zorganizowanych grupach. Wszystkich zapędzono do lochu usytuowanego obok schronów dla cywilnych mieszkańców. Loch ten rozbudowywany ciągle przez więźniów był w stanie całkowitego prowizorium. Wykute w skale ściany niczym nie były zabezpieczone przed zawaleniem, z rzadka i bardzo słabo oświetlone, wilgotne. Jedno, co więźniów po wpędzeniu do tego lochu zastanowiło, to potężne stalowe wrota". Relacja więźnia obozu koncentracyjnego Romana Grabowskiego: „W styczniu 1945 r. znalazłem się w grupie ewakuacyjnej więźniów, po likwidacji obozu w Tłuczowie. W Kamiennej Górze zostaliśmy zapędzeni na drogę niższej klasy. Przebiegała ona tuż nad potokiem. Po lewej stronie znajdowała się dość wysoka góra. Było to już na peryferiach Kamiennej Góry. Załoga eskortująca nas (SS - mani) postanowiła, abyśmy nocowali w tym tunelu. Nie był on ukończony, nie miał drugiego wylotu. Początkowo nie chciano nas wpuścić do tej budowli, sprzeciwiał się temu majster z organizacji TODT, ale w końcu SS - mani postawili na swoim. Po krótkim czasie przyniesiono nam zupę z filii obozu Gross Rosen. Zjedliśmy ją przed tunelem. Po posiłku odniosłem, wraz z innymi kolegami, kocioł do obozu. SS - manom nie chciało się wracać, pozostawili więc nas pod strażą w baraku. Około godziny czwartej lub piątej nad ranem, zbudzono nas i pogoniono pod tunel. Okazało się, że więźniowie, którzy nocowali w sztolni duszą się. Ja i jeden Holender umieliśmy posługiwać się aparatami tlenowymi, dlatego też dano nam aparaty i weszliśmy do środka. Wyciągnęliśmy kogo się dało. Razem kilkadziesiąt osób. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba kilkunastu kolegów udusiło się, względnie potem umarło.”
Opisywany schron znajduje się nieco dalej na południe, ale już w Daleszowie Dolnym (wieś w latach dwudziestych włączona w obręb Kamiennej góry, obecnie osiedle) Znajdują się tam dwa wejścia do sztolni. Pierwsze z nich, bliżej centrum miasta, murowane, obecnie wykorzystywane jako komórka, przez to niedostępne. Drugie wejście trudne do znalezienia, niczym nie zabezpieczone. Stan tego wyrobiska bardzo zły. Jest to dość długa (60-80 m) sztolnia, prostopadła do drogi, nieobetonowana ani nieostemplowana, z licznymi śladami odpadania skał. Na końcu jest prostopadły tunel biegnący w kierunku pierwszego wejścia. W odległości ok. 50 m są wyraźne ślady istnienia trzeciego wejścia, które najprawdopodobniej zostało zasypane. Z relacji okolicznych mieszkańców wynika, że jeszcze do lat 70 - tych XX w., można było wejść do tej sztolni. Z zewnątrz została zamaskowana, przez obsadzenie zbocza sadzonkami modrzewiami. Jest mało prawdopodobne, aby miał to być schron, gdyż w pobliżu nie było większej liczby zabudowań (oczywiście poza terenem obozu), ani też dużych zakładów. Według planów inwentaryzacyjnych planowane było połączenie obu podziemi. Patrząc na plany ciężko jest pisać o dwu kompleksach – drugi z nich to po prostu planowane kolejne wejścia do schronu przeciwlotniczego, wykorzystywane prowizorycznie do ukrywania więźniów podczas nalotów. Ciekawe jest to, że trzecie wejście nie jest wyszczególnione w powojennych planach projektowych, a na terenie opisywanych podziemi nie ma śladu po opisywanej hali.
[link widoczny dla zalogowanych]
Źródło:
Internet
Janusz Karpiński „Przeżyliśmy Gross-Rosen” Warszawa 1982
Odkrywca 12/04
|
Ostatnio zmieniony przez Kobi dnia Czw 22:49, 19 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy |
|